Rozdział dedykuję MarryLay, która napisała pierwszy komentarz na moim blogu. Dziękuję za wyrażenie opinii i dowiedzenie się, że ten rozdział był choć troszeczkę ciekawy. =) NO I DO SZKOŁY!
x792.01.07 10 dni po śmierci siostry lucy
W jednej chwili cała wyspa spowiła się w niesamowitą i niezkazitelną biel. Z pewnością zmusiła do zamknięcia oczu wszystkich osób znajdujących się w pobliżu danego terenu. Nikt z łatwością nie stwierdził by, co wymusiło taki wielki promień światła na wyspie. Tak szybko jak się pojawiło, w błyskawicznym tempem znikło. Po rozbłysku pozostała tylko dziura w pobliżu osiemnastoletniej dziewczyny. Obok wgłębienia klęczała Lucy. Wiał potworny wiatr, który rozwiewał włosy i przyodzianie dziewczyny, oraz liście drzew. Wytarła swe mokre policzki i stanęła.
-Burza, słyszeliście?! -krzyknęła sama do siebie - chowajmy się pod głaz, inaczej nas zabije!- odpowiedziała jej cisza i dodała - Fernando rusz swój zad z ziemi i rusz za innymi!Idiota...
Lucy przez chwilę biegała po wyspie i ''poganiała innych'', aż dobiegła do schronienia.
- Shiro masz zjedz jabłko bo umrzesz. - zamartwiła się
- Ale jesteś! - wrzasnęła i odpowiedziała sama sobie.
-No dobra... ale nie musisz się już o mnie martwić, może i jestem chuda, lecz pamiętaj o sobie. - wzięła owoc ugryzła i wyraźnie patrzyła się na jeden rysunek na ścianie. Skończyła monolog z przyjaciółką i dokończyła jeść.
- Kagami, dlaczego nic nie rysujesz już od tak dawna? To już 15 dni.- zagadała do przestrzeni.
-Jak zawsze niemowa - prychnęła. - Wychodzić po burzy! - pogoniła wszystkich ręką .
Stanęła w miejscu i zaczęła rozmyślać o jej znajomych. O tym co robili, jak tu trafili, ale też po co.
-Dlaczego... - załkała- Wszyscy odchodzicie?! CO!? Wiecie, umieram! Niedługo was zobaczę! - popłakała się i walnęła w ziemie, robiąc w niej nie małą dziurę. -Trzydzieści dwa dni, piętnaście minut i czterdzieści sześć sekund. Tyle już tu jestem... Poszliście na łatwiznę, zabijaliście się, zrobiliście, coś... potwornego.. straciliście człowieczeństwo. - Spróbowała się podnieść, jednakże wszystkie próby kończyły się fiaskiem.
Potem ujrzała coś niesamowitego. Niemożliwą do uchwycenia dla niej radość. Przypomniały sie jej wszystkie wspomnienia. Popatrzyła przed siebie i się uspokoiła. Ujrzała znajome sylwetki w białych ciuchach na tle białych smug. Siostrę, matkę, Shiro, Kagamiego, Fernando, Kirę, Mikami, Midori, Akiego. . Śmiała się z tego. Pomyślała, iż ma zwidy.
-Lucy. - odezwała się Layla przyodzianą w suknie ślubną - Umierasz, rozumiesz? Nie bój się zaraz będzie wszystko dobrze. -Ból w jednej sekundzie ustał, matka podała jej ręke, lecz Lucy ją utrąciła.
-Pierdol się. - kłucie powróciło, a miny, stroje i otoczenie, diametralnie się zmieniło w krwistą czerwień i smutną czerń.
-Nie będziesz się tak do nas odzywać! Myślisz gówniaro, że możesz powiedzieć to do duchów!?- warknęła jej siostra i dodała - Jak chcesz gnij tu dalej, lecz mniej to na sumieniu, iż przez ciebie umarliśmy! Żyj z tą wiadomością, ale nie myśl, że jak zdechniesz to trafisz do piekła, lub nieba! Skazuję Cię na śmierć okrutną! Pozostawiam Ci jedynie 9 złotych kluczy, które będą twym przekleństwem, czuj się czarownicą! - Wypowiedziawszy te okrutne słowa znikli wszyscy, pozostawiając rzecz, o której wspomniała Misaki.
-Przekleństwo, powiadasz siostrzyczko? - odpowiedziała i zamilkła, wsłuchana w ciszę.
5 dni później schronienie (perspektywa Lucy)
Leżę tu już 5 dni, dokładnie w tym samym miejscu. Zastanawiałam się dlaczego nie zgodziłam się aby pójść razem z nimi? Może tam byłoby lepiej? Tęsknie bardzo za wszystkimi, za łąką pełną kwiatów, moim pokojem, służbą, nawet za ojcem... Czym sobie zasłużyłam? Chciałam po prostu dobrze spędzić ze znajomymi lato.. Nie chciałam, żeby umarli, boże broń coś im się stało. Miałam ochotę odejścia od ojca, wyluzowania na 2 miesiące. No i masz babo wakacje. Zdychasz tu od miesiąca, pozostawiona sama sobie. Masz co chciałaś. Jak zawsze mądrzejsza, pozjadała wszystkie umysły świata.
-Głodna jestem. Chcę mi się pić i spać, porozmawiać z kimś. To coś dziwnego? - rzekłam z podirytowaniem.
-No to śpij, jedz, i pij, tyle ile będziesz chciała.- Ktoś przemówił
-Ale czego, tu nic nie ma. - Prawie spłynęła mi łza z oka.
-Otwórz oczy moje dziecko, spójrz za siebie, przed i na boki. Wszędzie jest pełno jedzenia. Wszelakie rodzaje i jeszcze więcej. Rozmaite wody i picia, wesołe towarzystwo, które się bawi.- śmiał się cień.
-Więc i otworzę oczy i zobaczę głaz i ciała moich kolegów? Jeśli taki ma być ten świat, nie chcę mieć oczu szeroko otwartych i rozumieć tą popapraną epokę .Lecz rozumiem. Zobaczę na górę, w boki, przed i za. Mam nadzieję się nie rozczarować. - W odpowiedzi osobnik tylko się zaśmiał.
Ujrzałam tylko małego starca, prawie łysego, oraz jabłka przedemną, spojrzałam za był tam głaz, na górze było niebo, a po bokach były dwie różne osoby. Jeden był rudy, a a drugi to blondyn.
-Co miałaś zamiar zobaczyć? Stertę żarcia i poiwa? Masę ludzi, bawiących się?- lekko zadrwił niebieskooki blondas z raną na oku.
-Zobaczyłam co chciałam. Ludzi, zieleń, jabłka, niebo, które mogę pić codziennie, oraz ziemię, tą czystą i splugawioną.Też słyszę rozmowę, którą - przerwano mi, a rudy tylko się zaśmiał.
-Laxus. Cicho. Masz piękne i czyste serce. Co tu się stało i dlaczego tu jesteś? - powiedział dziadek
Nie odpowiedziałam jednak. Zapadłam w dość głęboki sen, piękny był.
Wszędzie rosły owocowe krzewy i drzewa. Kroczyłam po piaszczystym wybrzeżu, które prowadziło mnie do oazy. Niebo spowiło całą ziemię, a słońce uśmiechało się do zwierząt, było bardzo opalone ; buchało energią od samego rana. Jakże ciepła woda tam była, błękitny i obfitujący w różnokolorowe ryby ocean.. Mnóstwo palm i czerwonych do krwi krabów, idealnie pasujących do panującego tam klimatu. Dotarłam nieśpiesznie do zielonej strefy, obfitującej w jedzenie i fantastyczny krajobraz. Nie była ona wcale taka mała. Z zewnątrz wyglądała trochę na puszcze, przyodzianą w rozszalałe małpy i inne zwierzęta. Jednakże, nic tak dobrego wiecznie trwać nie może. Jednak zdąrzyłam najeść się wszystkich owoców świata i spocznąć nad jeziorkiem i spokojnie oddać się w objęcia morfeusza. Wtedy się obudziłam. Odprężona, lecz z masą bandarzy na sobie w białym pokoju i z szklanką na taborecie koło siebie. Szerzej otworzyłam oczy i zobaczyłam różowołosego chłopaka bacznie mi się przyglądającego. Ceremonialnie olałam go, popijając stojący w szklanym obiekcie punkt moich westchnień. Zaczął mnie pukać w czoło i w poliki. Wytrzymałam to, lecz później ściągnął ze mnie kołdrę i jeszcze bardziej mnie obserwował. Tak jakby wciągał to samo powietrze co ja wypuściłam, próbował usłyszeć bicie mego serca.
-Halo? - odezwał się
Miał piękny dla mnie głos. Odłożyłam szklankę i zmarszczyłam jedną brew. Powtarzał to słowo cały czas, aż w końcu wykrzyczał mi to do ucha.Przestraszyłam się i spadłam wtedy z łóżka, oraz splunęłam krwią.
Osobnik odrazu mnie podniósł i usadowił na łóżku z początku się przestraszył, ale pokiwałam głową na ''nie''. Nagle na jego ręce pojawił się płomień, który powoi zbliżał się do mojej twarzy. Z całej siły dmuchnęłam w jego stronę i zgasł. Widać było, iż zainteresował się mną. Delikatnie tym razem podniósł moją dłoń i poczułam przyjazne ciepło. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jaka lodowata jestem. Spojrzałam się w jego zaciekawione zielone oczy. Przyjrzałam się mu dokładniej.Prócz charakterystycznych , różowych, rozczochranych włosów miał na sobie biały szalik, wyglądem przypominający łuski. Założoną czarną kamizelkę ze złotą obwódką, białe spodnie do kolan, czarny materiał spięty paskiem wokół bioder, ochraniacz na lewy nadgarstek i sandały. Nie można było zapomnieć o jego umięśnionym torsie. Pewnie miał już kilka dziewczyn, i następne na niego lecą. Wyglądał na 18, może 19 lat. Odłożył moją rękę i spróbował zagadać.
-zimna jesteś. - stwierdził poważnie
-Jak siedzę całą noc przy otwartym oknie? - odrzekłam moim zachrypniętym głosem
-Wychudzona, zaniedbana, sama na odludziu, umierająca, niemowa, zmęczona, a właściwie jak tam wylądowałaś? - pytał
-Rozbiłam się statkiem. kapitan zasnął przy sterze, byłam tam z miesiąc. Umarli wszyscy co byli na statku. Nawet.. moja siostra. - przy ostatnim spuściłam głowę w dół i cicho dodałam.- przezemnie.
-Trzęsiesz się. Zimno Ci. -Zbił mnie z tropu, bardziej stwierdził niż zapytał.
Okrył mnie kołdrą po czym sam pod nią wszedł odwracając głowę w bok; zarumienił się. Odrazu było mi cieplej. Położyłam mu rękę na głowie i powoli przytuliłam się do niego. Obserwowałam mimikę jego twarzy. Szerzej otworzył oczy i zrobił się z niego burak.
-Dziękuję - powiedziałam.Dla mnie było to całkiem normalnie. Chciał mnie ocieplić.
-Zazwyczaj jest tak, jak wejdę pierwszej lepszej dopiero co poznanej dziewczynie do łóżka to mnie z niego wywala i nazywa mnie zbokiem. Ty mnie objęłaś i podziękowałaś, jesteś dziwna.
Cicho się zaśmiałam, ale...
-Dlaczego powiedziałeś, że mnie poznałeś? - stwierdziłam całkiem poważnie z bezuczuciową miną na twarzy.
-A było tak fajnie! - odwrócił głowę w moją stronę i dodał - Znam bicie twojego serca, wiem, że podobają Ci się moje włosy i głos, potrzebujesz opieki i zaszywasz się w sobie. Nie znam twojego imienia, nazwiska i pochodzenia.- zaintrygował mnie.
-Koleś jak ty to robisz? A poza tym naprawdę myślisz że mnie znasz? - Oparłam się ręką o łóżko i podparłam nią głowę.Miał coś powiedzieć ale mu przerwałam.- Za to JA wiem jak się codziennie ubierasz, zanim coś powiesz wolisz usłyszeć bicie serca osobnika i wiem jaką masz magię. Jesteś ognistym smoczym zabójcą.- wymieniając To ostatnie pokazałam na jego szalik. - i powiedz mi kto ma przydatniejsze informacje? - Znowu mu przerwałam i położyłam mu na ustach swój palec, a on spłonął na twarzy. -Cii już nic nie musisz mówić. Wiem też z jakiej gildii pochodzisz, gdzie Cię szukać i jak się nazywasz. Pochodzisz z Magnolii, wychował cię smok Ignell, masz kota Happyego i jesteś hetero. Zwiesz się Natsu Dragnell zwany potocznie Salamandrem.- W jednej chwili przymocowałam mu ręce nad głową i usiadłam nad nim okrakiem, nawet się nie ruszył,nie próbował się szarpać.- Jednak mając te wszystkie informacje, wiem, iż bym z tobą przegrała. Właśnie w tym momencie mógłbyś podpalić swoje ciało, a ja spłonęłabym żywcem. Muszę przyznać, wywarłeś na mnie dobre wrażenie, a jak wiemy pierwsze jest najlepsze.- Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam. - Jestem Lucy Heartphilia, pochodzę z koncernu Heartphiliów, z mojej rodziny żyje tylko mój ojciec, którego nienawidzę. Jestem magiem gwiezdnej ener...
-SUUUUUUPEERRR!!! Też jesteś magiem? - Tym razem on zdominował. Położył się na mnie,a nasze spojrzenia dzieliły tylko kilka centymetrów i unieszkodliwił moje ręce, przymocowując je nad moją głową, po czym uśmiechnął się chytrze. - Za to ja wiem, iż pochodzisz z bogatego rodu, jesteś dziedziczką, chcesz uciec od ojca, obwiniasz się za śmierć siostry, polubiłaś mnie, jednak nie lubisz rozmawiać z ludźmi, raczej wolisz dominacje.-Za każdym słowem przybliżał się bardziej do mojej twarzy, a ja płonęłam na twarzy i miałam zamiar wpić się w jego usta. - W dodaatku jesteś he-te-ro i myślisz, że miałem pewnie już tysiące dziewczyn i lecą na mnie następne,a a a prawie bym pominął jesteś d-z-i-e-w-i-c-ą.- uśmiechnął się perfidnie, już go polubiłam.
-A chcesz s...
Dokładnie w tej chwili do pokoju weszła czerwonowłosa kobieta i zobaczyła nas w takiej pozycji jakiej nas zobaczyła. Najpierw trochę się zarumieniła, lecz podmieniła zbroję i siłą zdjęła Natsu ze mnie i biła go po głowie. Postanowiłam trochę poudawać i zaczęłam zipać. Trząść się ze strachu i wymusiłam łzy, żeby wszystko wyglądało w miarę wiarygodnie. Salamander spojrzał się na mnie szeroko otwartymi oczami i nie mógł zrozumieć dlaczego to robię.
-Erza, ale to nie ja zacząłem ! - próbował się tłumaczyć
-To mam zrozumieć idioto, że sama siebie doprowadziła do takiego stanu.?! -Wrzasnęła kobieta w zbroi.
-Tak! AUU!! Dlaczego mnie bijesz!? -Uciekał po całym pokoju,aż Erza nie wypchnęła go na zewnątrz.
-Nic Ci się nie stało?- Bacznie mi się przygląda z troską- Dopiero co przeżyłaś coś takiego, a już chcieli Cię wykorzystać!- o mało co nie buchnęłam śmiechem.
Szybko się do niej przytuliłam i zaszlochałam głośniej.Tak! Wszystkich obrócę przeciwko dragon sleyerowi! BUAHAHA!
-Posłuchaj.-zaczęłam. Uspokoiłam się już i dodałam - Jakby co to on nic nie zrobił. Chciałam żebyś go wygoniła - Jestem Lucy.
-Erza.- podałyśmy sobie dłonie
-Piękna jesteś.- dotknęłam jej włosów. -Scarlet prawda? Tytania.
-Dzięki. A ty jesteś...
-Wychodzona, , zaniedbana, sama na odludziu, umierająca, niemowa, zmęczona. Powiedział mi To Natsu. Miłe prawda?
-Jak ja go dorwę...- warczała
-Nie nie ! Troszczył się o mnie.
-C-co?
-Ja to wiem,a zresztą zobaczysz.
Wstałam z łóżka pociągnęłam ją tak, że wstała. Założyłam ciuchy, które zobaczyłam wcześniej na podłodze,wybiegłam z pokoju cały czas ciągnąć ją za sobą.Pobiegłam przez korytarz tam gdzie poczułam zapach Dragnella.
-Gdzie ty mnie ciągniesz? Nie idź tam!- gwałtownie skręciłam w prawo, lewo, potem prosto, znowu w prawo i ledwo co zatrzymałam się przed słupem.
-Co tu robi słup?! puściłam Erzę, która przeżywała ciężki szok że odnalazłam się tu tak szybko i łatwo. Dotarłam na schody gildii przez plątaninę korytarzy. Szukałam jednego określonego osobnika. Prościutko było go zlokalizować. Był na samym środku gildii tłukąc się z innymi ludźmi. Spokojnie do niego podeszłam i patrzyłam jak się bije. Nie wytrzymałam. Położyłam swoją rękę na barku granatowłosego, a ten nie wiedząc kto to zrobił odwrócił głowę w moją stronę. Przywaliłam mu w nos z całej siły. Złamałam go i chlusnęła krew. W gildii słychać było gwizdy,a Nastu patrzył się na mnie z niedowierzaniem, a Erza stanęła obok niego i mnie pochwaliła.
-Żadnych bójek, przynajmniej na moich oczach.-Przygwoździłam do ziemi moją stopą zimnego chłopaka i popatrzyłam się na Salamandra. Mimo wszystko co mu powiedziałam wcześniej zgodził się. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, po czym poczułam nieprzyjemny chłód na mojej prawej nodze.
-Lód. Więc nazywasz się Gray Fullbaster. Jestem Lucy Heartphilia.-powiedziałam po czym siłą oderwałam lód od mojej skóry.
-Myślisz, iż możesz podchodzić do jakiegoś człowieka i walić go po twarzy!? - odważnie powiedział Gray.
-Tak. Mogę i owszem również się ucieszyłam z tego co zrobiłam. Masz coś do tego?- Wysłałam moje dowódcze spojrzenie, ale nie zamilkł, Natsu się śmiał.
-Gołodupcu chyba nie masz takiej charyzmy jak ja!
-Idio...- wyczułam, że zaraz znowu zaczną.
Wykręciłam buntownikowi rękę do tłu i przewaliłam na podłogę. Każdy uważnie obserwował nasze poczynania.
-Lucy, jestem z ciebie dumna-powiedziała kobieta blaszak i przytuliła mnie z całej siły. Mimo wszystko postarałam się ''oddać'' przytulasa.
-Gray, przepraszam nie chciałam, żeby to było, aż takie mocne.
Cała gildia zaczęła się śmiać, a Gray z krwawiącym nosem z niej wyszedł, przeklinając po drodze.
-Nie pasuje mi coś w nim, jest taki oschły, tak jakby coś ukrywał przed wszystkimi? Wieje od niego taką ampatią...- powiedziałam trochę zdruzgotana.
-Przejdzie mu. Ostra z niego mrożonka. - stwierdził Natsu, a ja zaczęłam chichotać.
W jednej chwili cały mój świat runął. Nie chcę wracać do ojca, upadłam na posadzkę i ...
-Nie mam gdzie spać!!Nie mam pieniędzy,jestem biedna!!-jęknęłam przeciągle i zaniosłam się długim i głośnym płaczem.
Erza przyszła z długaśną kartką papieru i ołówkiem.
-Mów teraz czego nie masz.-popatrzyłam na nią jak na boginie.Właśnie poprawił mi się humor.Odchrząknęłam i rzekłam:
-To tak: BLISKICH.
Erza opuściła ołówek i kartkę, a Natsu w końcu przestał się śmiać.
-S-słucham? - powtórzyła blaszka
Spuściłam głowę w dół, zacisnęłam pięści i powtórzyłam : ''bliskich''
-Na około jest ich pełno! Nie widzisz ja i Na...- przerwałam Erzie
-NIE! -pokręciłam głowę przecząco - zrozum...Ja was naprawdę nie znam... To wszystko było takie piękne.. Naprawdę zrozumcie, nie znam was. Nie znam was, nie chcę wam przysporzyć problemów, naprawdę..-powiedziałam i zdusiłam w sobie łzy. Pobiegłam w stronę wyjścia.
Już byłam w przejściu ale ktoś złapał mnie za rękę.
-Natsu. Puść -próbowałam zabrzmieć wiarygodnie
-Na prawdę, masz aż taką dużą sklerozę? Nie pamiętasz jak to się rano chwaliłaś? Jakie to już informacje o mnie posiadasz? -zaśmiał się
-To tylko infor.. - zaprzeczyłam
-Masz świetnie rozwiniętą logikę, piekielnie mądra ,a jednak naiwna, wszystko co Ci powiedziałem wtedy to tylko i wyłącznie zgadywałem. A ty uwierzyłaś. A jak uwierzyłaś to znaczy że mi ufasz, prawda? Tak myślę, a ty jakie masz na ten temat poglądy?-przybliżył się do mnie o krok, potem o drogi,aż w końcu był tak blisko, iż musiał spojrzeć w dół, aby mnie dostrzec.
-J-ja..-próbowałam dalej, przytulił mnie i przycisnął mi palec do ust.
-Cii. Już nic nie musisz mówić. Po prostu zostań tu. Dołącz do gildii. Kapujesz? Będzie dobrze, zobaczysz.
Zasnęłam w jego objęciach,a jedyne, co usłyszałam to ''dobrze się spisałeś Natsu'' i kroki znajdujące się coraz bliżej mnie, a potem sen, spokojny i wspaniały sen.
Tak jak obiecywałam! Nowy rozdział! Trochę dłuższy ;) Dla mnie lepszy niż poprzedni. Mam jedną zasadę. Jak z NaLu to na całego! Zapraszam do komentowania =)
Bardzo fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam ci wenę i czekam na kolejną notkę:D