wtorek, 16 września 2014

Rozdział III Zaufanie

Pokój, w którym się znajdowałam był bardzo dziwny. Nie mogę nawet stwierdzić, czy to było pomieszczenie. Pozostanę jednak przy tym założeniu. Nie było w nim żadnych ścian, albo przynajmniej ich nie widziałam. Wszędzie było czarno, prócz kamiennej, białej podłogi, po której kroczyłam. Nie wiem ile już w nim siedzę. Czekam, tak jakby zaraz miał się ujawnić jakiś cud. Właściwie, dlaczego odrazu nie uciekłam z tamtąd? Dlaczego, nie podziękowałam, mogłam przecież powiedzieć dziękuję i odejść. Przynajmniej nie truli by mi tyłka. Eeeechh... Śpiąca jestem, aaaa tak właściwie na czym stanęło? Chyba zasnęłam. W takim razie to mój sen, a ja w nim chcę spać. Za mocno wtedy zareagowałam. Nie powinnam tak się zachować, muszę najpierw myśleć, potem mówić i działać.Jezu ale tu cicho..  Właściwie, to... Nie podoba mi się tutaj. Przyjrzałam się mojemu otoczeniu.W powietrzu lewitują najróżniejsze zegary. Po te wielkie stare wiszące, nawet do tych słonecznych, chociaż żaden promyk słońca tu nie dociera. Po co właściwie idę? Nie mogę się po prostu obudzić? Mrugnęłam i jed... nie dwie rzeczy przykuły moją uwagę. Po pierwsze = godzina na zegarach się nie rusza, a każdy zegar ma inną godzinę. Jakby nad tym pomyśleć to.. sekunda siódma symbolizuje godzinę, minuta również ta sama oznacza miesiąc, a potwarzająca się trzy razy ta sama cyfra to rok. Krótko mówiąc 7.07.777r. wtedy umarła moja matka. Pamiętam! Następne liczby to zginięcie mojej siostry, a kolejne w kolejce to data mojego wyjazdu na wakacje.(wypadek na wyspie tenrou) Więc wspominam.A jakby pomyśleć o tym, że czuję się jakbym umierała bo idę w stronę światła, denerwuje mnie jeszcze bardziej. Tak dopiero się zorientowałam, iż nie mogę się zatrzymać. Nagle całe moje otoczenie się zmieniło. Spadałam w dół, mijając moje wszystkie wspomnienia. Nawet nie wiedząc, iż dotarłam do krańca tej drogi.
Umieram.
                                                                        *** perspektywa Natsu
Nagle Lucy zasnęła w moich ramionach. Nie była wcale ciężka. Wziąłem ją na ręce.
-Dziadku, nigdy więcej tego nie zrobię.
-Czego?-zapytał
-Nie skrzywdzę moich przyjaciół.-Starałem się być poważny
-Nikogo nie skrzywdziłeś Natsu. Pomogłeś tylko tej dziewczynie.-stwierdził
-Niby w czym?-zakpiłem
-Uciekła by i umarła.Jej organizm jest osłabiony.-wtrąciła się w rozmowę Wendy
Tym czasem, ja próbowałem wychwycić bicie serca Lucy. Słyszałem Wendy, mistrza i ludzi naokoło mnie, lecz nie słyszałem jej . Po mojej twarzy spłynęły kropelki poru. Pobiegłem szybko do skrzydła lekarskiego.
-Wendy szybko! Serce! - krzyknąłem,a kilka sekund później pobiegła za mną Wendy. Jestem idiotą, przecież mogłem zauważyć wcześniej. Robi się coraz zimniejsza, a ja ściskam ją mocniej, aby się trochę ogrzała.

(...)Dlaczego nie podziękowałam?

Przyśpieszyłem jeszcze bardziej, jednak do pokoju ciągle daleko. Kto robił ten głupi rozkład korytarzy?!

Wszędzie są zegary (...) A przecież żaden promyk słońca tutaj nie dociera.

-Cholera!- Traciłem czas, widziałem śmierć -Wendy! Nie zdążymy! -gwałtownie stanąłem w przedsionku, przyciągnąłem szybko pobliski stolik i położyłem ją na nim. Nie umieraj...
-Nie umieraj, słyszysz głupia?!

Jezu ale tu cicho... Spać mi się chce.

-Natsu w pokoju obok jest jaśniej.-Uniosłem jedną brew do góry i starałem się otworzyć drzwi.
-Zamknięte- powiedziałem.
-I co głupio mówisz.- bacznie obserwowała Lucy
Zrozumiałem co powiedziała i wyważyłem drzwi. Podszedłem do Lucy wziąłem ją na ręce i położyłem na stole operacyjnym.
-Wyjdź - powaga na jej twarzy była widoczna nawet dla tracącego wzrok.
-Dobrze. -Wyszedłem. Znam dobrze Wendy, jest moją przyjaciółką i wiem, że mogę jej zaufać
A ty.. Nie um..

Umieram. (...)  

Mała siedmioletnia dziewczynka sama w ciemnym lesie. Nie wiadomo jak się tam znalazła. Na pierwszy rzut oka,widać jej strach przed światem.Nie przestraszyła się gąszczy, wilków, śmierci, zagubienia, ale istnienia. Natomiast, skąd się wzięło jej poczucie niebezpieczeństwa? Czym, lub nawet kim było to spowodowane? (...)Ciemność spowiła wszystko,wiał porywisty wiatr, który przyprawił o dreszcze już niejednego. Był tak bardzo mocny, iż jego podmuchy dało się wyczuć w terenie drzew. Niebo straciło cały swój połysk, a nawet same gwiazdy się smuciły. Już nie był błękitny, zamienił się w czerń.  lecz Nie niebie najwspanialszy był On. Piękny. Nieskazitelny,biały, przyodziany w swe mgliste szaty, wcale jednak się nie uśmiechający. Zwał się księżyc, a jego podwładnymi były meteoryty, a panem jego - czas. Przecudowne byłoby, gdyby ..przyfrunął choć troszeczkę bliżej.Ale był on egoistyczny. Całą dobroć przywłaszczył sobie sam(...) Przynajmniej tak tłumaczyła sobie Aurora. Ona sama  była sierotą. Polubiła noc. Też była do niej podobna. Czarne kręcone, gęste włosy, Białe dziewczęce wielkie oczy, czerwone,matowe pantofelki i żółtawą, skromną, podartą sukienkę. Blada cera, krucha sylwetka, małe usta, niska. Dlaczego te oczy były białe? Jest ślepa. Wszystko wyobrażała sobie za pomocą opisu, ale... Nadszedł taki czas, gdy go zabrakło. Jej rodziny, księżyca.


                                                                                  ***
Obudziłam się znowu w tym samym pokoju, koło tego samego stoliczka i ponownie z przyglądającym się koło siebie Salamandrem.Nie miałam na sobie bandarzy, tylko koszule nocną.Ceremonialnie oblałam Natsu, podnosząc wodę w szklance, lecz jedno mnie zmartwiło. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam szklankę.Poprawiłam włos i bacznie zaobserwowałam jego ruchy. Tak samo się zachowywał ; bacznie obserwował mnie aż w końcu podszedł do łóżka.Zaczął mnie pukać w czoło i poliki, wstrzymałam się z zapytaniem i z rozpoczęciem dialogu. Czekałam tylko na jedno. Ściągnął ze mnie kołdrę. Wytężył wzrok, nadstawił uszy i czekał. Znowu wciągnął to samo powietrze co ja i wsłuchał się w bicie mego serca.
-Halo odezwał się.
Wspaniały głos  - stwierdziłam po raz drugi. Spróbowałam oszukać przeznaczenie i uniknąć niepotrzebnych wrzasków i głośnego wypowiadania słowa ''halo'' więc starałam się powiedzieć różne wyrazy. Próbowałam i próbowałam, lecz dalsze próby także kończyły się fiaskiem. Upadłam na podłogę, pokiwałam głową na ''nie'' i zostałam podnieszona na łoże przez ognistego maga. Jeśli teraz nie mogłam nic zrobić to dlaczego wcześniej odłożyłam szklankę? Dlaczego mogłam wykonać ruchy fizyczne, a teraz moja dusza skamieniała? Zobaczyłam zbliżający się do mnie ogień, ale szybko odtrąciłam jego ręke, Wykręciłam ją do tyłu po czym szybko ją puściłam.
-C-co ? Oco chodzi? - wydukałam.
-to bardziej ja powinienem  był o to zapytać. - odburknął - jesteś lodowata.
-Co Cię to obchodzi? - wymcknęło się z moich ust sprzeciwiając się mojej woli.
-Dobra, dobra już wychodze. - zawiedziony wyszedł z sali.
Zaraz... co? Właśnie w tej chwili miał mi wleźć do łóżka i bawić się ze mną kotka i myszkę, chcecie mi powiedzieć, że tego nie będzie? Do pokoju nie wpadnie Erza i nie wygoni Natsu? Nie udam, iż mnie skrzywdził, obraził?
...
Czekałam na Erzę już 40 minut. Nie przyszła. Zawiedziona postanowiłam sama przejść do głównego pomieszczenia gildii. Po drodze jednak się zgubiłam a na schodach pojawiłam się dopiero za 35 minut. Każdy na mój widok na schodach zaniemówił. Natsu i Gray zaprzestali walki, a ja spokojnie zeszłam ze schodów. Skoro tak to wyjdę z gildii. Ruszyłam powolnym krokiem ku wyjściu.
-Kim ty jesteś?! - zawołał Gray.
Wprew swoim myślom odwróciłam się i w środku coś we mnie tknęło. Nie mówcie mi że się teraz w nim zauroczę? 
Automatycznie do niego podeszłam i zamiast złamać mu nos odpowiedziałam
-Lucy.
-Jestem Gray.- odpowiedział
-Miło mi. - uśmiechnęłam się i podałam mu ręke, ten jednak nie zwracając uwagi przytulił mnie gwałtownie.
Zarumieniłam się i odwzajemniłam uścisk. Targnęły mną takie emocje jak nigdy dotąd. Zakochałam się w nim. Tego nie miało być !
-Przepraszam, ale ja podziękuję. - wyrwałam się (bogu dzięki), ukłoniłam w ramach podziękowania i wyszłam z gildii. Poszłam około 60 metrów przed siebie i upadłam. Umarłam, ale nikt mi nie pomógł.

Dlatego nie podziękowałam. Więc instynktownie wiedziałam, żeby nie dziękować? Zaśmiałam się głośno. Co to miało znaczyć? To wszyysstkooo było takie dziwne. Najpierw ta dziwna dziewczynka, teraz, hmmm jak to mogę nazwać? Przewidzenia, przeobrażenia? Nie znam ją a mimo... Ten księżyc jest taki łudzący.. Jak ta dziewczynka? Nie wiem, mąci mi się w głowie, jednak cały czas jest mi ciepło, tak jakby mama utulała mnie do snu. Nie chodziło o ciepło fizyczne, bo wbrew pozorom było mi bardzo zimno. Moja dusz była gorąca. Ahhh.. Jak wspaniale było usłyszeć bicie mojego serca. Tępo jego bicia i głęboko głęboko w nim ujrzeć wymyślone przez dzieci bajkowe serduszko, pełne emocji i wspomnień. Czułam się jak w kołysce. Okryta cieplutkim i milutkim kocykiem, już powoli zasypiającą. Czułam niesłychaną ekstazę z tych wrażeń. Może ona sama była złudzeniem? Może gdzieś tam cierpię, płaczę i tęsknie? Może drepczę gdzieś na odległych horyzontach? Może tkwię w klatce pełnej złudzeń. Nie przejmowałam się teraz tym. Liczyła się teraz ta przyjemność. Nieoczekiwanie całe ciepło z mojej duszy przeszło do ciała a dusza oziębła. Czułam się jak  5 letnie dziecko bojące się potworów rzekomo wystających z pod łóżka. Mama znikła a cała przyjemność wyparowała. Chciałam krzyknąć ''Mamo! Boję się!'' Nawet i krzyczałam, ale matka nie zwracała uwagi. Bolące ukłucia wywoływały dreszcze na całym moim ciele, a małe bajkowe serduszko pękło. 

Obudziłam się.  
Koło mnie siedziała czarnowłosa dziewczynka z białymi oczami.
-Nazywam się Aurora, cześć Lucy. Za 10 sekund wtargnie tu natsu popchnięty przez Graya. UDAWAJ że śpisz. - rzekła z dziwnym przyciskiem na śpisz.
-Ale..- zamilkłam bo usłyszałam odgłosy bójki.
Zamknęłam oczy i udałam, iż śpię. Do pokoju wleciał Natsu razem z drzwiami.
-Ty gołodupcu! - wykrzyczał pierwszy
-zamknij się grzejniku! - warknął ten drugi
Salamander się podniósł a Gray zaszarzwował na niego, udało by mu się go trawić, tylko Ognisty zabójca zdołał ukucnąć, a mag lodu przez to walnął w ścianę dokładnie 5 centymetrów koło mojego łóżka. Nie ruszyłam się jednak ani o centymetr ; cicho zamamrotałam.
Dwie głowy zwróciły się do mnie i chyba dopiero zorientowali się gdzie się znajdują. Patrzyli na przemian na siebie a to na mnie.  Powoli otworzyłam oczy i ręką starałam się wymacać stolik, ale owy został zmieciony przez cielsko Graya. Podniosłam się do siadu i ślepo próbowałam wyostrzyć wzrok. Przez czarne kropki przed sobą i zamazany obraz ledwo co odróżniałam jednego od drugiego.
-C-co jest? - wymamrotałam trząc powieki moich oczu.Przetarłam jeszcze raz oczy i szerszej otworzyłam oczy.Popatrzyłam na moją lewą stronę gdzie rzekomo powinna siedzieć Aurora. Owszem cały czas tam siedziała. Ją widziałam nad wyraz wyraźnie.
-Lucy ile pokazuje palców? - powiedział do mnie ogniak.
-Siedem - rzekłam po dłuższym namyśle.
-Źle. Pokazuje dziesięć palców. Wyjął coś za swoich pleców i dodał - spróbuj chwycić moją rękę.
Aha. To coś to miała być ręka. Przynajmniej dla mnie wyglądało to jak patyk. Nawet jeśli to ręka, to bez palców. Wyciągnęłam powoli rękę przed siebie i spróbowałam ją złapać.  Tam gdzie wydawało mi, że jest zaciskałam pięść. Nie udało mi się jednak jej uchwycić. Cały czas trafiałam obok niej. 
Nie widziałam dokładnie co zrobił ale chyba wyszedł z pokoju. Za nim wybiegł Gray. Przerażenie. Tylko to mogłam wyczuć. Ja ślepnę?












    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz