sobota, 17 października 2015

Powrót

Czy ty naprawdę byłaś moją siostrą? Czy to naprawdę się przydarzyło?
A może ja, a może ja, jestem winna. Winna tego wszystkiego -
całego zła na ziemii i na niebie?
Czy potrafisz to pojąć, czy ja potrafię to pojąć?
Nie  to tylko zbilansowana karta zysków i strat śmierci i żyć.
Martwych myślą istnień  tych prawdziwych i tych abstrakcyjnych.
Nie, ja nie chcę być.
Nie, ja nie chcę istnieć.
Nie, ja nie chcę przeżywać.
To nie moja mocna strona
Jak lśnienie księżyca, jak liście na wietrze
jestem ulotna
I nie, nie powstrzymasz mnie
Bo ja
Bo ja jestem śmiercią



Przepraszam, tak strasznie przepraszam
nie zamierzam się tłumaczyć
nie ma sensu
zapomniałam o nim
był dla mnie ważny
przepraszam



Mój talent zamysł
złudne niedopracowane myśli
gnające przez mój mózg
przez pustkę otchłań

i tylko
ciemność
ciemność
ciemność
mą wizję przyciemnia i nie pozwala odejść

ja
umieram
umieram
umieram
przez łzy smutek emocje
mą duszę przyciemnia
apogeum pragnienia
rozliczam istnienia
z mej duszy łaknienia
łzy utajnienia
ma dusza ulega
rozciera
zaciera
oddaje
me życzenia
na istnień zmartwienia










piątek, 10 lipca 2015

Rozdział IV Drugoplanowa postać

Mimo, iż czekałam BARDZO DŁUGO w trzecim rozdziale nie było żadnego komentarza.
Eh a co tam! Napiszę! Dużo wyświetleń było! (wcale rozdział nie miał się pojawić jakiś rok temu...)Wykręcę się za to. Z polskiego mam trzy piątki i trzy czwórki =) Trza było się uczyć, żeby nooo.. Rodzice się nie czepiali... O matematyce nie napisze okej ? XD
Zapraszam na rozdział i jest on dla NatsuSalamander. (bez tej osóbki ten blog by nie powstał [I TAK TEGO NIE PRZECZYTA ;-;]) Tutaj zaczyna się trochę +18, +16..Dobra bez pierdzielenia, zapraszam na rozdział ;)

BONBONBON Haii ♥


Na wielkiej wyspie w ogromnej willi, ciemnowłosa brunetka, która ubrana była w czarny top do brzucha, kruczoczarne krótkie spodenki, wielkie szpily tego samego koloru  i białe kolczyki. Nosiła bandaż na ciemnistej rękawiczce bez palców, oraz włosy miała związane w wysoki kok. Facet, który był przyciskany przez nią do ściany nosił zaś, białą długą koszulę ze złotymi elementami, białe również lakierki, białe spodnie, a czarne, krótkie włosy były w całkowitym nieładzie.
-KURWA! Ty się wylegiwałeś i pieprzyłeś wszystkie laski naokoło, a ja kurwa segregowałam bananowe, truskawkowe i czekoladowe kondony! Taki jesteś co !? Raz już mnie wpakowałeś do tego gówna, ale dzisiaj role się odwrócą.
-Sama tego chciałaś...
-Sprzedałeś mnie za klejnoty do kurwy nędzy! Nie wybaczę Ci tego. Nikt by nie wybaczył. O nie nie nie...Siedziałam w klatce 5 lat i to przez Ciebie. Bo Tobie się kurwa być grzecznym zachciało, a sam żeś ćpał i chlał! Ja na tym ucierpiałam najbardziej. Jakby ojciec to widział by Cię zabił. Ja taka nie jestem. Ja Ciebie nie zabije. Sam to zrobisz.Zobaczysz. Dzisiaj wychodzę z tego gówna, urodzę się na nowo, a ty się zatopisz i nie wyjdziesz. Krótka piłka.
-Zostaw!
Chłopak odtrącił mocno od siebie dziewczynę, a ta upadając rozpłynęła się w powietrzu.
-Pierdole..- powiedział zsuwając się na dół i ciężko wzdychając.- Wariatka.. - odwrócił głowę gwałtownie w bok i dodał - Sara nic się nie stało. Powiedz innym, że się zbieramy.
-Hai. - odparła poprawiając okulary i drepcząc na obcasach wyszła z nieskazitelnie czystego pomieszczenia.

                                                                       ***
-Chikara powiesz mi w końcu co tu się dzieje!? Zdradzasz mnie na lewo i prawo, a ja ciągle nic od Ciebie nie usłyszałem! Myślałem że to się zmieni, nic nie mówiłem! - krzyczał zdruzgotany Shiko
-Bo  ty jesteś cipa nie chłopak. Powiem wprost : zachowujesz się jak baba, w seksie jesteś jak baba, jak baba się denerwujesz i jak baba się załamujesz. Nie wiem czy jesteś obojniakiem, czy dziewczyną bo na pewno nie mężczyzną. Nie miałam zabawy z tego dwu- rocznego związku. Cały czas :
''No hej kochanie'' Pobawimy się?'' Jak było w pracy?''Zrobić Ci jeść?'' Nie, nie przemęczaj się, ja sprzątnę całe mieszkanie'' Kotku, czemu późno wracasz?'' Bardzo Cię kocham, przytulisz mnie?'' Pamiętaj o śniadaniu!'' ''Dalej mnie kochasz?'' Do kur.. nędzy! Co ty laska jesteś!? Ogarnij się w końcu! - powiedziała z aktorską gestykulacją dłońmi. - westchnęła - I nie zdradzałam Cię na lewo i prawo. Nigdy Cię nie zdradziłam bo niby z kim? Wracałam o 20:00 w czwartki i wtorki bo taki miałam rozdział pracy. Uwierz mi, że to nie jest późno. Mielibyśmy bez tego komornika na karku,ale ty oczywiście nie wziąłeś się do roboty, bo by Ci się tipsy połamały.
-Mam Ci uwierzyć? Masz jakieś dowody? - wywarczał Shiko
-I też dlatego nie chce dłużej z tobą chodzić. Nie wierzysz mi. Czepiasz się o wszystko. Mam tego dość, rozum... ?! - Zatrzymała się Chikara
Shiko przewrócił Chikarę na plecy i zaczął ją bić. Po buzi, rękach, nogach, brzuchu, zdjął pasek i rozpoczynał bicie już zakrwawionej dziewczyny. Widać było, iż traci przytomność.
-Ty suko..! - nadciągały kolejne ciosy
Zdradziłaś mnie! - uderzał z całej siły i rozwalił jej czaszkę.
Wiem to! -  słyszalny był głośny świst powietrza
Już nie jesteś taka sprytna, co!? - wykrzykiwał przerywając salwami śmiechu
Odwrócił ją brzuchem do podłogi i wyrył na jej łopatkach dwa kruki...
Założył pasek i wyszedł z pomieszczenia zostawiając umierającą kobietę.

                                                                      ***


-Widzisz to Lucy? Tak ludzie splugawili ziemie. Tylko doprowadzić ich do władzy na chwilkę..Musisz to naprawić, jak to zrobisz odzyskasz swój normalny  wzrok, ale stracisz zdolność, którą posiadasz. Pamiętaj mnie dobrze. Jestem twym sumieniem. To przez Ciebie zapanował nieład na Ziemi. I ty to musisz naprawić, poproś wszystkie gwiazdy, tę 16 szczególnie. Będziesz grzeczną dziecinką, prawda? - powiedziawszy to uniósł jej głowę swoim pazurem do góry, aby dojrzała jego czerwone, duże oczyska.Ta spojrzawszy na niego swymi wyblakłymi oczyma pokiwała głową.
-Zostaw ją! -krzyknął ktoś nieporadnie, spłaszając potwora.
                                                                       ***
Lucy obudziła się na wyspie Tenrou wraz ze wszystkimi jej kolegami, z którymi wyjechała na wakacje.
-Siostro! Patrz statek! Przypłynęli po nas! Uratują nas, nie umrzemy! - Lucy przetarła oczy i ujrzała lekki zarys jachtu, zbliżającego się do wyspy.
-Ale jakim sposobem? - wyszeptała-przecież...Ale?
-Uratują nas, uratują! - wypłakała siostra
-NIE! -wykrzyczała Lucy szybko wstając na nogi -mieliście umrzeć...
-Lu?-potrząsnęła siostrą- jak to mieliśmy umrzeć? Żartujesz? prawda?
-Nie... nie.. mieliście umrzeć ja miałam ocaleć... JA! TYLKO JA! -wyszarpała się z objęciem dziewczyny i podeszła bliżej wody.- Tu. W tym miejscu zginęłaś.
Złotowłosa była przerażona. Upadła blisko morza i walnęła kilka razy w mokry od morskich fal, piasek. Druga dziewczyna, za to cofnęła się kilka kroków do tyłu ze łzami w oczach.
-Alice... Ja... Dopełnię to przeznaczenie.
Długowłosa wstała na nogi i z uśmiechem godnym psychopaty, zbliżyła się do bliźniaczki. Zamachnęła się pięścią uderzając ją, na co upadła. Usiadła na niej okrakiem i nie wahając się, zadawała kolejne i kolejne ciosy. Śmiała się ''przeciwnikowi'' w twarz, z której płynęła już ciemnoczerwona krew. Nie zauważając śmierci swej siostry, biła ją dalej. Dopiero po jakiś 2 minutach otrząsnęła się z dziwnego transu. Jej przyjaciół gdzieś wywiało. Oblizała palce pełne krwistej cieczy i odwróciła głowę w stronę nadpływającego statku, który wydawał się nie ruszać.
Podniosła się z gruntu i złapała nogę swej siostry, ciągnąc ją gdzieś w głąb lasu. Po krótkim ''spacerze'' rzuciła nieruszającym się ciałem koło drzewa. Zakryła je liśćmi i patykami drzew oraz okolicznych krzewów. Wbiła grubszą gałąź w miejsce, w którym powinna znajdować się głowa martwej osoby, a po chwili na okół trawa i inne zielone rzeczy przybrały czerwoną barwę.
Lucy śmiejąc się psychodelicznie odeszła od tego miejsca. Usiadła na skale, nieopodal miejsca spania jej kolegów. W jej oczach zabłysnęła czerwień, a z jej twarzy momentalnie zszedł uśmiech.


                                                                        ***
                                                                   ZDAŁAŚ.
Gdzieś w tle mignęła tylko sylwetka, zdająca się być tak znajoma Lucy. Momentalnie się na siebie spojrzały. W jednej chwili czerń przysłonił widok głównej bohaterki spektaklu drugoplanowej postaci. Ta uśmiechnęła się, po czym pstrykając rozpoczęła nowy dzień.


BONBONBON ♥
Nie jestem zwolennikiem prostych i banalnych fabuł <3

 


wtorek, 16 września 2014

Rozdział III Zaufanie

Pokój, w którym się znajdowałam był bardzo dziwny. Nie mogę nawet stwierdzić, czy to było pomieszczenie. Pozostanę jednak przy tym założeniu. Nie było w nim żadnych ścian, albo przynajmniej ich nie widziałam. Wszędzie było czarno, prócz kamiennej, białej podłogi, po której kroczyłam. Nie wiem ile już w nim siedzę. Czekam, tak jakby zaraz miał się ujawnić jakiś cud. Właściwie, dlaczego odrazu nie uciekłam z tamtąd? Dlaczego, nie podziękowałam, mogłam przecież powiedzieć dziękuję i odejść. Przynajmniej nie truli by mi tyłka. Eeeechh... Śpiąca jestem, aaaa tak właściwie na czym stanęło? Chyba zasnęłam. W takim razie to mój sen, a ja w nim chcę spać. Za mocno wtedy zareagowałam. Nie powinnam tak się zachować, muszę najpierw myśleć, potem mówić i działać.Jezu ale tu cicho..  Właściwie, to... Nie podoba mi się tutaj. Przyjrzałam się mojemu otoczeniu.W powietrzu lewitują najróżniejsze zegary. Po te wielkie stare wiszące, nawet do tych słonecznych, chociaż żaden promyk słońca tu nie dociera. Po co właściwie idę? Nie mogę się po prostu obudzić? Mrugnęłam i jed... nie dwie rzeczy przykuły moją uwagę. Po pierwsze = godzina na zegarach się nie rusza, a każdy zegar ma inną godzinę. Jakby nad tym pomyśleć to.. sekunda siódma symbolizuje godzinę, minuta również ta sama oznacza miesiąc, a potwarzająca się trzy razy ta sama cyfra to rok. Krótko mówiąc 7.07.777r. wtedy umarła moja matka. Pamiętam! Następne liczby to zginięcie mojej siostry, a kolejne w kolejce to data mojego wyjazdu na wakacje.(wypadek na wyspie tenrou) Więc wspominam.A jakby pomyśleć o tym, że czuję się jakbym umierała bo idę w stronę światła, denerwuje mnie jeszcze bardziej. Tak dopiero się zorientowałam, iż nie mogę się zatrzymać. Nagle całe moje otoczenie się zmieniło. Spadałam w dół, mijając moje wszystkie wspomnienia. Nawet nie wiedząc, iż dotarłam do krańca tej drogi.
Umieram.
                                                                        *** perspektywa Natsu
Nagle Lucy zasnęła w moich ramionach. Nie była wcale ciężka. Wziąłem ją na ręce.
-Dziadku, nigdy więcej tego nie zrobię.
-Czego?-zapytał
-Nie skrzywdzę moich przyjaciół.-Starałem się być poważny
-Nikogo nie skrzywdziłeś Natsu. Pomogłeś tylko tej dziewczynie.-stwierdził
-Niby w czym?-zakpiłem
-Uciekła by i umarła.Jej organizm jest osłabiony.-wtrąciła się w rozmowę Wendy
Tym czasem, ja próbowałem wychwycić bicie serca Lucy. Słyszałem Wendy, mistrza i ludzi naokoło mnie, lecz nie słyszałem jej . Po mojej twarzy spłynęły kropelki poru. Pobiegłem szybko do skrzydła lekarskiego.
-Wendy szybko! Serce! - krzyknąłem,a kilka sekund później pobiegła za mną Wendy. Jestem idiotą, przecież mogłem zauważyć wcześniej. Robi się coraz zimniejsza, a ja ściskam ją mocniej, aby się trochę ogrzała.

(...)Dlaczego nie podziękowałam?

Przyśpieszyłem jeszcze bardziej, jednak do pokoju ciągle daleko. Kto robił ten głupi rozkład korytarzy?!

Wszędzie są zegary (...) A przecież żaden promyk słońca tutaj nie dociera.

-Cholera!- Traciłem czas, widziałem śmierć -Wendy! Nie zdążymy! -gwałtownie stanąłem w przedsionku, przyciągnąłem szybko pobliski stolik i położyłem ją na nim. Nie umieraj...
-Nie umieraj, słyszysz głupia?!

Jezu ale tu cicho... Spać mi się chce.

-Natsu w pokoju obok jest jaśniej.-Uniosłem jedną brew do góry i starałem się otworzyć drzwi.
-Zamknięte- powiedziałem.
-I co głupio mówisz.- bacznie obserwowała Lucy
Zrozumiałem co powiedziała i wyważyłem drzwi. Podszedłem do Lucy wziąłem ją na ręce i położyłem na stole operacyjnym.
-Wyjdź - powaga na jej twarzy była widoczna nawet dla tracącego wzrok.
-Dobrze. -Wyszedłem. Znam dobrze Wendy, jest moją przyjaciółką i wiem, że mogę jej zaufać
A ty.. Nie um..

Umieram. (...)  

Mała siedmioletnia dziewczynka sama w ciemnym lesie. Nie wiadomo jak się tam znalazła. Na pierwszy rzut oka,widać jej strach przed światem.Nie przestraszyła się gąszczy, wilków, śmierci, zagubienia, ale istnienia. Natomiast, skąd się wzięło jej poczucie niebezpieczeństwa? Czym, lub nawet kim było to spowodowane? (...)Ciemność spowiła wszystko,wiał porywisty wiatr, który przyprawił o dreszcze już niejednego. Był tak bardzo mocny, iż jego podmuchy dało się wyczuć w terenie drzew. Niebo straciło cały swój połysk, a nawet same gwiazdy się smuciły. Już nie był błękitny, zamienił się w czerń.  lecz Nie niebie najwspanialszy był On. Piękny. Nieskazitelny,biały, przyodziany w swe mgliste szaty, wcale jednak się nie uśmiechający. Zwał się księżyc, a jego podwładnymi były meteoryty, a panem jego - czas. Przecudowne byłoby, gdyby ..przyfrunął choć troszeczkę bliżej.Ale był on egoistyczny. Całą dobroć przywłaszczył sobie sam(...) Przynajmniej tak tłumaczyła sobie Aurora. Ona sama  była sierotą. Polubiła noc. Też była do niej podobna. Czarne kręcone, gęste włosy, Białe dziewczęce wielkie oczy, czerwone,matowe pantofelki i żółtawą, skromną, podartą sukienkę. Blada cera, krucha sylwetka, małe usta, niska. Dlaczego te oczy były białe? Jest ślepa. Wszystko wyobrażała sobie za pomocą opisu, ale... Nadszedł taki czas, gdy go zabrakło. Jej rodziny, księżyca.


                                                                                  ***
Obudziłam się znowu w tym samym pokoju, koło tego samego stoliczka i ponownie z przyglądającym się koło siebie Salamandrem.Nie miałam na sobie bandarzy, tylko koszule nocną.Ceremonialnie oblałam Natsu, podnosząc wodę w szklance, lecz jedno mnie zmartwiło. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam szklankę.Poprawiłam włos i bacznie zaobserwowałam jego ruchy. Tak samo się zachowywał ; bacznie obserwował mnie aż w końcu podszedł do łóżka.Zaczął mnie pukać w czoło i poliki, wstrzymałam się z zapytaniem i z rozpoczęciem dialogu. Czekałam tylko na jedno. Ściągnął ze mnie kołdrę. Wytężył wzrok, nadstawił uszy i czekał. Znowu wciągnął to samo powietrze co ja i wsłuchał się w bicie mego serca.
-Halo odezwał się.
Wspaniały głos  - stwierdziłam po raz drugi. Spróbowałam oszukać przeznaczenie i uniknąć niepotrzebnych wrzasków i głośnego wypowiadania słowa ''halo'' więc starałam się powiedzieć różne wyrazy. Próbowałam i próbowałam, lecz dalsze próby także kończyły się fiaskiem. Upadłam na podłogę, pokiwałam głową na ''nie'' i zostałam podnieszona na łoże przez ognistego maga. Jeśli teraz nie mogłam nic zrobić to dlaczego wcześniej odłożyłam szklankę? Dlaczego mogłam wykonać ruchy fizyczne, a teraz moja dusza skamieniała? Zobaczyłam zbliżający się do mnie ogień, ale szybko odtrąciłam jego ręke, Wykręciłam ją do tyłu po czym szybko ją puściłam.
-C-co ? Oco chodzi? - wydukałam.
-to bardziej ja powinienem  był o to zapytać. - odburknął - jesteś lodowata.
-Co Cię to obchodzi? - wymcknęło się z moich ust sprzeciwiając się mojej woli.
-Dobra, dobra już wychodze. - zawiedziony wyszedł z sali.
Zaraz... co? Właśnie w tej chwili miał mi wleźć do łóżka i bawić się ze mną kotka i myszkę, chcecie mi powiedzieć, że tego nie będzie? Do pokoju nie wpadnie Erza i nie wygoni Natsu? Nie udam, iż mnie skrzywdził, obraził?
...
Czekałam na Erzę już 40 minut. Nie przyszła. Zawiedziona postanowiłam sama przejść do głównego pomieszczenia gildii. Po drodze jednak się zgubiłam a na schodach pojawiłam się dopiero za 35 minut. Każdy na mój widok na schodach zaniemówił. Natsu i Gray zaprzestali walki, a ja spokojnie zeszłam ze schodów. Skoro tak to wyjdę z gildii. Ruszyłam powolnym krokiem ku wyjściu.
-Kim ty jesteś?! - zawołał Gray.
Wprew swoim myślom odwróciłam się i w środku coś we mnie tknęło. Nie mówcie mi że się teraz w nim zauroczę? 
Automatycznie do niego podeszłam i zamiast złamać mu nos odpowiedziałam
-Lucy.
-Jestem Gray.- odpowiedział
-Miło mi. - uśmiechnęłam się i podałam mu ręke, ten jednak nie zwracając uwagi przytulił mnie gwałtownie.
Zarumieniłam się i odwzajemniłam uścisk. Targnęły mną takie emocje jak nigdy dotąd. Zakochałam się w nim. Tego nie miało być !
-Przepraszam, ale ja podziękuję. - wyrwałam się (bogu dzięki), ukłoniłam w ramach podziękowania i wyszłam z gildii. Poszłam około 60 metrów przed siebie i upadłam. Umarłam, ale nikt mi nie pomógł.

Dlatego nie podziękowałam. Więc instynktownie wiedziałam, żeby nie dziękować? Zaśmiałam się głośno. Co to miało znaczyć? To wszyysstkooo było takie dziwne. Najpierw ta dziwna dziewczynka, teraz, hmmm jak to mogę nazwać? Przewidzenia, przeobrażenia? Nie znam ją a mimo... Ten księżyc jest taki łudzący.. Jak ta dziewczynka? Nie wiem, mąci mi się w głowie, jednak cały czas jest mi ciepło, tak jakby mama utulała mnie do snu. Nie chodziło o ciepło fizyczne, bo wbrew pozorom było mi bardzo zimno. Moja dusz była gorąca. Ahhh.. Jak wspaniale było usłyszeć bicie mojego serca. Tępo jego bicia i głęboko głęboko w nim ujrzeć wymyślone przez dzieci bajkowe serduszko, pełne emocji i wspomnień. Czułam się jak w kołysce. Okryta cieplutkim i milutkim kocykiem, już powoli zasypiającą. Czułam niesłychaną ekstazę z tych wrażeń. Może ona sama była złudzeniem? Może gdzieś tam cierpię, płaczę i tęsknie? Może drepczę gdzieś na odległych horyzontach? Może tkwię w klatce pełnej złudzeń. Nie przejmowałam się teraz tym. Liczyła się teraz ta przyjemność. Nieoczekiwanie całe ciepło z mojej duszy przeszło do ciała a dusza oziębła. Czułam się jak  5 letnie dziecko bojące się potworów rzekomo wystających z pod łóżka. Mama znikła a cała przyjemność wyparowała. Chciałam krzyknąć ''Mamo! Boję się!'' Nawet i krzyczałam, ale matka nie zwracała uwagi. Bolące ukłucia wywoływały dreszcze na całym moim ciele, a małe bajkowe serduszko pękło. 

Obudziłam się.  
Koło mnie siedziała czarnowłosa dziewczynka z białymi oczami.
-Nazywam się Aurora, cześć Lucy. Za 10 sekund wtargnie tu natsu popchnięty przez Graya. UDAWAJ że śpisz. - rzekła z dziwnym przyciskiem na śpisz.
-Ale..- zamilkłam bo usłyszałam odgłosy bójki.
Zamknęłam oczy i udałam, iż śpię. Do pokoju wleciał Natsu razem z drzwiami.
-Ty gołodupcu! - wykrzyczał pierwszy
-zamknij się grzejniku! - warknął ten drugi
Salamander się podniósł a Gray zaszarzwował na niego, udało by mu się go trawić, tylko Ognisty zabójca zdołał ukucnąć, a mag lodu przez to walnął w ścianę dokładnie 5 centymetrów koło mojego łóżka. Nie ruszyłam się jednak ani o centymetr ; cicho zamamrotałam.
Dwie głowy zwróciły się do mnie i chyba dopiero zorientowali się gdzie się znajdują. Patrzyli na przemian na siebie a to na mnie.  Powoli otworzyłam oczy i ręką starałam się wymacać stolik, ale owy został zmieciony przez cielsko Graya. Podniosłam się do siadu i ślepo próbowałam wyostrzyć wzrok. Przez czarne kropki przed sobą i zamazany obraz ledwo co odróżniałam jednego od drugiego.
-C-co jest? - wymamrotałam trząc powieki moich oczu.Przetarłam jeszcze raz oczy i szerszej otworzyłam oczy.Popatrzyłam na moją lewą stronę gdzie rzekomo powinna siedzieć Aurora. Owszem cały czas tam siedziała. Ją widziałam nad wyraz wyraźnie.
-Lucy ile pokazuje palców? - powiedział do mnie ogniak.
-Siedem - rzekłam po dłuższym namyśle.
-Źle. Pokazuje dziesięć palców. Wyjął coś za swoich pleców i dodał - spróbuj chwycić moją rękę.
Aha. To coś to miała być ręka. Przynajmniej dla mnie wyglądało to jak patyk. Nawet jeśli to ręka, to bez palców. Wyciągnęłam powoli rękę przed siebie i spróbowałam ją złapać.  Tam gdzie wydawało mi, że jest zaciskałam pięść. Nie udało mi się jednak jej uchwycić. Cały czas trafiałam obok niej. 
Nie widziałam dokładnie co zrobił ale chyba wyszedł z pokoju. Za nim wybiegł Gray. Przerażenie. Tylko to mogłam wyczuć. Ja ślepnę?












    

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział II

Rozdział dedykuję MarryLay,  która napisała pierwszy komentarz na moim blogu. Dziękuję za wyrażenie opinii i dowiedzenie się, że ten rozdział był choć troszeczkę ciekawy. =)   NO I DO SZKOŁY!

x792.01.07  10 dni po śmierci siostry lucy
W jednej chwili cała wyspa spowiła się w niesamowitą i niezkazitelną biel. Z pewnością zmusiła do zamknięcia oczu wszystkich osób znajdujących się w pobliżu danego terenu. Nikt z łatwością nie stwierdził by, co wymusiło taki wielki promień światła na wyspie. Tak szybko jak się pojawiło, w błyskawicznym tempem znikło. Po rozbłysku pozostała tylko dziura w pobliżu osiemnastoletniej dziewczyny. Obok wgłębienia  klęczała Lucy. Wiał potworny wiatr, który rozwiewał włosy i przyodzianie dziewczyny, oraz liście drzew. Wytarła swe mokre policzki i stanęła.
-Burza, słyszeliście?! -krzyknęła sama do siebie - chowajmy się pod głaz, inaczej nas zabije!- odpowiedziała jej cisza i dodała - Fernando rusz swój zad z ziemi i rusz za innymi!Idiota...
Lucy przez chwilę biegała po wyspie i ''poganiała innych'', aż dobiegła do schronienia.
- Shiro masz zjedz jabłko bo umrzesz. - zamartwiła się
- Ale jesteś! - wrzasnęła i odpowiedziała sama sobie.
-No dobra... ale nie musisz się już o  mnie martwić, może i jestem chuda, lecz pamiętaj o sobie. - wzięła owoc ugryzła i wyraźnie patrzyła się na jeden rysunek na ścianie. Skończyła monolog z przyjaciółką i dokończyła jeść.
- Kagami, dlaczego nic nie rysujesz już od tak dawna? To już 15 dni.- zagadała do przestrzeni.
-Jak zawsze niemowa - prychnęła. - Wychodzić po burzy! - pogoniła wszystkich ręką .
Stanęła w miejscu i zaczęła rozmyślać o jej znajomych. O tym co robili, jak tu  trafili, ale też po co.
-Dlaczego... - załkała- Wszyscy odchodzicie?! CO!? Wiecie, umieram! Niedługo was zobaczę! - popłakała się i walnęła w ziemie, robiąc w niej nie małą dziurę. -Trzydzieści dwa dni, piętnaście minut i czterdzieści sześć sekund. Tyle już tu jestem... Poszliście na łatwiznę, zabijaliście się, zrobiliście, coś... potwornego.. straciliście człowieczeństwo. -  Spróbowała się podnieść, jednakże wszystkie próby kończyły się fiaskiem.
Potem ujrzała coś niesamowitego. Niemożliwą do uchwycenia dla niej radość. Przypomniały sie jej wszystkie wspomnienia. Popatrzyła przed siebie i się  uspokoiła. Ujrzała znajome sylwetki w białych ciuchach na tle białych smug. Siostrę, matkę, Shiro, Kagamiego, Fernando, Kirę, Mikami, Midori, Akiego.  . Śmiała się z tego. Pomyślała, iż ma zwidy.
-Lucy. - odezwała się Layla przyodzianą w suknie ślubną  - Umierasz, rozumiesz? Nie bój się zaraz będzie wszystko dobrze. -Ból w jednej sekundzie ustał, matka podała jej ręke, lecz Lucy ją utrąciła.
-Pierdol się. - kłucie powróciło, a miny, stroje i otoczenie, diametralnie się zmieniło w krwistą czerwień i smutną czerń.
-Nie będziesz się tak do nas odzywać! Myślisz gówniaro, że możesz powiedzieć to do duchów!?- warknęła jej siostra i dodała -  Jak chcesz gnij tu dalej, lecz mniej to na sumieniu, iż przez ciebie umarliśmy! Żyj z tą wiadomością, ale nie myśl, że jak zdechniesz to trafisz do piekła, lub nieba! Skazuję Cię na śmierć okrutną! Pozostawiam Ci jedynie 9 złotych kluczy, które będą twym przekleństwem, czuj się czarownicą! - Wypowiedziawszy te okrutne słowa znikli wszyscy, pozostawiając rzecz, o której wspomniała Misaki.
-Przekleństwo, powiadasz siostrzyczko? - odpowiedziała i zamilkła, wsłuchana w ciszę.


5 dni później schronienie (perspektywa Lucy)



Leżę tu już 5 dni, dokładnie w tym samym miejscu. Zastanawiałam się dlaczego nie zgodziłam się aby pójść razem z nimi? Może tam byłoby lepiej? Tęsknie bardzo za wszystkimi, za łąką pełną kwiatów, moim pokojem, służbą, nawet za ojcem... Czym sobie zasłużyłam? Chciałam po prostu dobrze spędzić ze znajomymi lato.. Nie chciałam, żeby umarli, boże broń coś im się stało. Miałam ochotę odejścia od ojca, wyluzowania na 2 miesiące. No i masz babo wakacje. Zdychasz tu od miesiąca, pozostawiona sama sobie. Masz co chciałaś. Jak zawsze mądrzejsza, pozjadała wszystkie umysły świata.
-Głodna jestem. Chcę mi się pić i spać, porozmawiać z kimś. To coś dziwnego? - rzekłam z podirytowaniem.
-No to śpij, jedz, i pij, tyle ile będziesz chciała.- Ktoś przemówił
-Ale czego, tu nic nie ma. - Prawie spłynęła mi łza z oka.
-Otwórz oczy moje dziecko, spójrz za siebie, przed i na boki. Wszędzie jest pełno jedzenia. Wszelakie rodzaje i jeszcze więcej. Rozmaite wody i picia, wesołe towarzystwo, które się bawi.- śmiał się cień.
-Więc i otworzę oczy i zobaczę głaz i ciała moich kolegów? Jeśli taki ma być ten świat, nie chcę mieć oczu szeroko otwartych i rozumieć tą popapraną epokę .Lecz rozumiem. Zobaczę na górę, w boki, przed i za. Mam nadzieję się nie rozczarować. -  W odpowiedzi osobnik tylko się zaśmiał.
Ujrzałam tylko małego starca, prawie łysego, oraz jabłka przedemną, spojrzałam za był tam głaz, na górze było niebo, a po bokach były dwie różne osoby. Jeden był rudy, a a drugi to blondyn.
-Co miałaś zamiar zobaczyć? Stertę żarcia i poiwa? Masę ludzi, bawiących się?- lekko zadrwił niebieskooki blondas z raną na oku.
-Zobaczyłam co chciałam. Ludzi, zieleń, jabłka, niebo, które mogę pić codziennie, oraz ziemię, tą czystą  i splugawioną.Też słyszę rozmowę, którą   - przerwano mi, a rudy tylko  się zaśmiał.
-Laxus. Cicho. Masz piękne i czyste serce. Co tu się stało i dlaczego tu jesteś? - powiedział dziadek
Nie odpowiedziałam jednak. Zapadłam w dość głęboki sen, piękny był.
Wszędzie rosły owocowe krzewy i drzewa. Kroczyłam po piaszczystym wybrzeżu, które prowadziło mnie do oazy. Niebo  spowiło całą ziemię, a słońce uśmiechało się do zwierząt, było bardzo opalone ; buchało energią od samego rana. Jakże ciepła woda tam była, błękitny i obfitujący w różnokolorowe ryby ocean.. Mnóstwo palm i czerwonych do krwi krabów, idealnie pasujących do panującego tam klimatu. Dotarłam nieśpiesznie do zielonej strefy, obfitującej w jedzenie i fantastyczny krajobraz. Nie była ona wcale taka mała. Z zewnątrz wyglądała trochę na puszcze, przyodzianą w rozszalałe małpy i inne zwierzęta. Jednakże, nic tak dobrego wiecznie trwać nie może. Jednak zdąrzyłam najeść się wszystkich owoców świata i spocznąć nad jeziorkiem i spokojnie oddać się w objęcia morfeusza. Wtedy się obudziłam. Odprężona, lecz z masą bandarzy na sobie w białym pokoju i z szklanką na taborecie koło siebie. Szerzej  otworzyłam oczy i zobaczyłam różowołosego chłopaka bacznie mi się przyglądającego. Ceremonialnie olałam go, popijając stojący w szklanym obiekcie punkt moich westchnień. Zaczął mnie pukać w czoło i w poliki. Wytrzymałam to, lecz później ściągnął ze mnie kołdrę i jeszcze bardziej mnie obserwował. Tak jakby wciągał to samo powietrze co ja wypuściłam, próbował usłyszeć bicie mego serca. 
-Halo? - odezwał się
Miał piękny dla mnie głos. Odłożyłam szklankę i zmarszczyłam jedną brew. Powtarzał to słowo cały czas, aż w końcu wykrzyczał mi to do ucha.Przestraszyłam się i spadłam wtedy z łóżka, oraz splunęłam krwią. 
Osobnik odrazu mnie podniósł i usadowił na łóżku z początku się przestraszył, ale pokiwałam głową na ''nie''. Nagle na jego ręce pojawił się płomień, który powoi zbliżał się do mojej twarzy. Z całej siły dmuchnęłam w jego stronę i zgasł. Widać było, iż zainteresował się mną. Delikatnie tym razem podniósł moją dłoń  i poczułam przyjazne ciepło. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jaka lodowata jestem. Spojrzałam się w jego zaciekawione zielone oczy. Przyjrzałam się mu dokładniej.Prócz charakterystycznych , różowych, rozczochranych włosów miał na sobie  biały szalik, wyglądem przypominający łuski. Założoną  czarną kamizelkę ze złotą obwódką, białe spodnie do kolan, czarny materiał spięty paskiem wokół bioder, ochraniacz na lewy nadgarstek i sandały. Nie można było zapomnieć o jego umięśnionym torsie. Pewnie miał już kilka dziewczyn, i następne na niego lecą. Wyglądał na 18, może 19 lat. Odłożył moją rękę i spróbował zagadać.
-zimna jesteś. - stwierdził poważnie
-Jak siedzę całą noc przy otwartym oknie? - odrzekłam moim zachrypniętym głosem
-Wychudzona, zaniedbana, sama na odludziu, umierająca, niemowa, zmęczona, a właściwie jak tam wylądowałaś? - pytał
-Rozbiłam się statkiem. kapitan zasnął przy sterze, byłam tam z miesiąc. Umarli wszyscy co byli na statku. Nawet.. moja siostra. - przy ostatnim spuściłam głowę w dół i cicho dodałam.- przezemnie.
-Trzęsiesz się. Zimno Ci. -Zbił mnie z tropu, bardziej stwierdził niż zapytał.
Okrył mnie kołdrą po czym sam pod nią wszedł odwracając głowę w bok; zarumienił się. Odrazu było mi cieplej. Położyłam mu rękę na głowie i powoli przytuliłam się do niego. Obserwowałam mimikę jego twarzy. Szerzej otworzył oczy i zrobił się z niego burak.
-Dziękuję - powiedziałam.Dla mnie było to całkiem normalnie. Chciał mnie ocieplić.
-Zazwyczaj jest tak, jak wejdę pierwszej lepszej dopiero co poznanej dziewczynie do łóżka to mnie z niego wywala i nazywa mnie zbokiem. Ty mnie objęłaś i podziękowałaś, jesteś dziwna.
Cicho się zaśmiałam, ale...
-Dlaczego powiedziałeś, że mnie poznałeś? - stwierdziłam całkiem poważnie z bezuczuciową miną na twarzy.
-A było tak fajnie! - odwrócił głowę w moją stronę i dodał - Znam bicie twojego serca, wiem, że podobają Ci się moje włosy i głos, potrzebujesz opieki i zaszywasz się w sobie. Nie znam twojego imienia, nazwiska i pochodzenia.- zaintrygował mnie.
-Koleś jak ty to robisz? A poza tym naprawdę myślisz że mnie znasz? - Oparłam się ręką o łóżko i podparłam nią głowę.Miał coś powiedzieć ale mu przerwałam.- Za to JA wiem jak się codziennie  ubierasz, zanim coś powiesz wolisz usłyszeć bicie serca osobnika i wiem jaką masz magię. Jesteś ognistym smoczym zabójcą.- wymieniając To ostatnie pokazałam na jego szalik. - i powiedz mi kto ma przydatniejsze informacje? - Znowu mu przerwałam i położyłam mu na ustach swój palec, a on spłonął na twarzy. -Cii już nic nie musisz mówić. Wiem też z jakiej gildii pochodzisz, gdzie Cię szukać i jak się nazywasz. Pochodzisz z Magnolii, wychował cię smok Ignell, masz kota Happyego i jesteś hetero. Zwiesz się Natsu Dragnell zwany potocznie Salamandrem.- W jednej chwili przymocowałam mu ręce nad głową i usiadłam nad nim okrakiem, nawet się nie ruszył,nie próbował się szarpać.- Jednak mając te wszystkie informacje, wiem, iż bym z tobą przegrała. Właśnie w tym momencie mógłbyś podpalić swoje ciało, a ja spłonęłabym żywcem. Muszę przyznać, wywarłeś na mnie dobre wrażenie, a jak wiemy pierwsze jest najlepsze.- Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam. - Jestem Lucy Heartphilia, pochodzę z koncernu Heartphiliów, z mojej rodziny żyje tylko mój ojciec, którego nienawidzę. Jestem magiem gwiezdnej ener...
-SUUUUUUPEERRR!!! Też jesteś magiem? - Tym razem on zdominował. Położył się na mnie,a nasze spojrzenia dzieliły tylko kilka centymetrów i unieszkodliwił moje ręce, przymocowując je nad moją głową, po czym uśmiechnął się chytrze. - Za to ja wiem, iż pochodzisz z bogatego rodu, jesteś dziedziczką, chcesz uciec od ojca, obwiniasz się za śmierć siostry, polubiłaś mnie, jednak nie lubisz rozmawiać z ludźmi, raczej wolisz dominacje.-Za każdym słowem przybliżał się bardziej do mojej twarzy, a ja płonęłam na twarzy i miałam zamiar wpić się w jego usta. - W dodaatku jesteś he-te-ro i myślisz, że miałem pewnie już tysiące dziewczyn i lecą na mnie następne,a a a  prawie bym pominął  jesteś d-z-i-e-w-i-c-ą.- uśmiechnął się perfidnie, już go polubiłam. 
-A chcesz s...
Dokładnie w tej chwili do pokoju weszła czerwonowłosa kobieta i zobaczyła nas w takiej pozycji jakiej nas zobaczyła. Najpierw trochę się zarumieniła, lecz podmieniła zbroję i siłą zdjęła Natsu ze mnie i biła go po głowie. Postanowiłam trochę poudawać i zaczęłam zipać. Trząść się ze strachu i wymusiłam łzy, żeby wszystko wyglądało w miarę wiarygodnie. Salamander spojrzał się na mnie szeroko otwartymi oczami i nie mógł zrozumieć dlaczego to robię.
-Erza, ale to nie ja zacząłem ! - próbował się tłumaczyć
-To mam zrozumieć idioto, że sama siebie doprowadziła do takiego stanu.?! -Wrzasnęła kobieta w zbroi.
-Tak! AUU!! Dlaczego mnie bijesz!? -Uciekał po całym pokoju,aż Erza nie wypchnęła go na zewnątrz.
-Nic Ci się nie stało?- Bacznie mi się przygląda z troską- Dopiero co przeżyłaś coś takiego, a już chcieli Cię wykorzystać!- o mało co nie buchnęłam śmiechem.
Szybko się do niej przytuliłam i zaszlochałam głośniej.Tak! Wszystkich obrócę przeciwko dragon sleyerowi! BUAHAHA!
-Posłuchaj.-zaczęłam. Uspokoiłam się już i dodałam - Jakby co to on nic nie zrobił. Chciałam żebyś go wygoniła - Jestem Lucy.
-Erza.- podałyśmy sobie dłonie
-Piękna jesteś.- dotknęłam jej włosów. -Scarlet prawda? Tytania.
-Dzięki. A ty jesteś...
-Wychodzona, , zaniedbana, sama na odludziu, umierająca, niemowa, zmęczona. Powiedział mi To Natsu. Miłe prawda?
-Jak ja go dorwę...- warczała
-Nie nie ! Troszczył się o mnie.
-C-co?
-Ja to wiem,a zresztą zobaczysz.
Wstałam z łóżka pociągnęłam ją tak, że wstała. Założyłam ciuchy, które zobaczyłam wcześniej na podłodze,wybiegłam z pokoju cały czas ciągnąć ją za sobą.Pobiegłam przez korytarz tam gdzie poczułam zapach Dragnella. 
-Gdzie ty mnie ciągniesz? Nie idź tam!- gwałtownie skręciłam w prawo, lewo, potem prosto, znowu w prawo i ledwo co zatrzymałam się przed słupem.
-Co tu robi słup?! puściłam Erzę, która przeżywała ciężki szok że odnalazłam się tu tak szybko i łatwo. Dotarłam na schody gildii przez plątaninę korytarzy.  Szukałam jednego określonego osobnika. Prościutko było go zlokalizować. Był na samym środku gildii tłukąc się z innymi ludźmi. Spokojnie do niego podeszłam i patrzyłam jak się bije. Nie wytrzymałam. Położyłam swoją rękę na barku granatowłosego, a ten nie wiedząc kto to zrobił odwrócił głowę w moją stronę. Przywaliłam mu w nos z całej siły. Złamałam go i chlusnęła krew. W gildii słychać było gwizdy,a Nastu patrzył się na mnie z niedowierzaniem, a Erza stanęła obok niego i mnie pochwaliła.
-Żadnych bójek, przynajmniej na moich oczach.-Przygwoździłam do ziemi moją stopą zimnego chłopaka i popatrzyłam się na Salamandra. Mimo wszystko co mu powiedziałam wcześniej zgodził się. Uśmiechnęłam  się do niego serdecznie, po czym poczułam nieprzyjemny chłód na mojej prawej nodze.
-Lód. Więc nazywasz się Gray Fullbaster. Jestem Lucy Heartphilia.-powiedziałam po czym siłą oderwałam lód od mojej skóry. 
-Myślisz, iż możesz podchodzić do jakiegoś człowieka i walić go po twarzy!? - odważnie powiedział Gray.
-Tak. Mogę i owszem również się ucieszyłam z tego co zrobiłam. Masz coś do tego?- Wysłałam moje dowódcze  spojrzenie, ale nie zamilkł, Natsu się śmiał.
-Gołodupcu chyba nie masz takiej charyzmy jak ja! 
-Idio...- wyczułam, że zaraz znowu zaczną.
Wykręciłam buntownikowi rękę do tłu i przewaliłam na podłogę. Każdy uważnie obserwował nasze poczynania.
-Lucy, jestem z ciebie dumna-powiedziała kobieta blaszak i przytuliła mnie z całej siły. Mimo wszystko postarałam się ''oddać'' przytulasa.
-Gray, przepraszam nie chciałam, żeby to było, aż takie mocne.
Cała gildia zaczęła się śmiać, a Gray z krwawiącym nosem z niej wyszedł, przeklinając po drodze.
-Nie pasuje mi coś w nim, jest taki oschły, tak jakby coś ukrywał przed wszystkimi? Wieje od niego taką ampatią...- powiedziałam trochę zdruzgotana.
-Przejdzie mu. Ostra z niego mrożonka. - stwierdził Natsu, a ja zaczęłam chichotać.
W jednej chwili cały mój świat runął. Nie chcę wracać do ojca, upadłam na posadzkę i ...
-Nie mam gdzie spać!!Nie mam pieniędzy,jestem biedna!!-jęknęłam przeciągle i zaniosłam się długim i głośnym płaczem.
Erza przyszła z długaśną kartką papieru i ołówkiem.
-Mów teraz czego nie masz.-popatrzyłam na nią jak na boginie.Właśnie poprawił mi się humor.Odchrząknęłam i rzekłam:
-To tak: BLISKICH.
Erza opuściła ołówek i kartkę, a Natsu w końcu przestał się śmiać.
-S-słucham? - powtórzyła blaszka
Spuściłam głowę w dół, zacisnęłam pięści i powtórzyłam : ''bliskich''
-Na około jest ich pełno! Nie widzisz ja i Na...- przerwałam Erzie
-NIE! -pokręciłam głowę przecząco - zrozum...Ja was naprawdę nie znam... To wszystko było takie piękne.. Naprawdę zrozumcie, nie znam was. Nie znam was, nie chcę wam przysporzyć problemów, naprawdę..-powiedziałam i zdusiłam w sobie łzy. Pobiegłam w stronę wyjścia.
Już byłam w przejściu ale ktoś złapał mnie za rękę.
-Natsu. Puść -próbowałam zabrzmieć wiarygodnie
-Na prawdę, masz aż taką dużą sklerozę? Nie pamiętasz jak to się rano chwaliłaś? Jakie to już informacje o mnie posiadasz? -zaśmiał się
-To tylko infor.. - zaprzeczyłam
-Masz  świetnie rozwiniętą logikę, piekielnie mądra ,a jednak naiwna, wszystko co Ci powiedziałem wtedy to tylko i wyłącznie zgadywałem. A ty uwierzyłaś. A jak uwierzyłaś to znaczy że mi ufasz, prawda? Tak myślę, a ty jakie masz na ten temat poglądy?-przybliżył się do mnie o krok, potem o drogi,aż w końcu był tak blisko, iż musiał spojrzeć w dół, aby mnie dostrzec.
-J-ja..-próbowałam dalej, przytulił mnie i przycisnął mi palec do ust.
-Cii. Już nic nie musisz mówić. Po prostu zostań tu. Dołącz do gildii. Kapujesz? Będzie dobrze, zobaczysz.
Zasnęłam w jego objęciach,a jedyne, co usłyszałam to ''dobrze się spisałeś Natsu'' i kroki znajdujące się coraz bliżej mnie, a potem sen, spokojny i wspaniały sen.




Tak jak obiecywałam! Nowy rozdział! Trochę dłuższy ;) Dla mnie lepszy niż poprzedni. Mam jedną zasadę. Jak z NaLu to na całego! Zapraszam do komentowania =)

środa, 2 lipca 2014

Zawieszka - okres wakacyjny

W wakacje nie będzie żadnych postów, co spowodowane jest moim wyjazdem do ojca, jak i na obóz harcerski. Na obozie nie będzie ŻADNEJ możliwości korzystania z sprzętów elektronicznych, jak i ich samego brania. U ojca będę zajęta prawie cały dzień, jednak będzie możliwość napisania  ,,fragmentów'', lecz tylko i wyłącznie na kartce. Życzę miłych wakacji. ( Istnieje malutka możliwość,że do 7.lipca może pojawić się post.)

Z poważaniem
 Bezimenna

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział I

   Na początku przepraszam, przepraszam, przepraszam i przepraszam! Razem z moją matką i z moim bratem pojechaliśmy do ojca nad morze. Siedziałam tam dwa, trzy tygodnie?Nie miałam jak pisać.(Oczywiście pisałam na kartkach, ale je zgubiłam. BAKA!) Pogoda była do bani, lecz jak wyjeżdżaliśmy było słonecznie. Potem w naszym rodzinnym mieście było pochmurno i ogólnie = źle. Jest jednak jeden bardzo fajny plus! Nieustraszona niczego ja wykąpałam się w jeziorze! Nawet ludzie mi i mojemu bratu robili zdjęcia! Nie zapomnę tego, to było zajefajne!  
W ROZDZIALE MOGĄ POJAWIĆ SIĘ LICZNE OBCINANIE GŁÓW I INNYCH KOŃCZYN.  WIĘC ZAPRASZAM DO CZYTANIA =)



Ile to już dni? osiemnaście, dwadzieścia, może dziewiętnaście? To już nie ważne. Samo przetrwanie tylu godzin było ogromnym sukcesem, lecz co później? Mamy trwać dalej? Żyć i umierać, łagodnie i przyjaźnie patrzeć na śmierć? Jest nas tylko piątka, a niebezpieczeństwo ogromne. Niektórzy popełniali samobójstwa, trochę silniejsze dusze przeżyło 3 doby, a na koniec kazały się zabić, lub mordowali innych i ich zjadali. Przykre było na ich spoglądać, jednak dla dalszego bezpieczeństwa rozbitków odcinało się im głowy i wbrew chrześcijańskim przepisom porzucało w gąszczu. Takie osoby były nazywane exstinctio tzn. zagładą.
Po odejściu strasznych osobników, NIKT nie miał ŻADNEGO PRAWA wspominać o nim więcej.
To prawo nadał nijaki Surgens zwany władcą. Jakież było to potwornie smutne, kiedy opętał go zły sen i nie dożył następnego jutra.Cała wyspa naprawdę przeżywała jego śmierć i jego ciało wrzucono do morza. (wcześniej odcinając mu łeb ) Ale tego samego dnia ta sama głowa wypłynęła na brzeg.
Wrzucono w dół i zakopano. Właśnie takim sposobem przeżywamy któryś już tam z kolei zmierzch i czekamy na pomoc.

                                                                     ****
Dwa dni później wyspa Tenrou = święta ziemia Fairy Tail

Przy życiu zostały tylko dwie istoty, a mianowicie para ludzi. Ich trójka przyjaciół zginęła po napadzie wilków, przy którym nie mogli się obronić, umarli. Pochowano jak króla. Wykorzystano cztery płyty kamienia i dziesięć gałęzi bogatych w liście. Widać było na pierwszy rzut oka, iż te dwie kobiety były bliźniaczkami. Miały ok. 18 lat. Te dwie dziewczęta były obrzydliwie wychudzone, a ich popękana i sucha skóra była przyodziana w najrozmaitsze stroje z liści z pewnie rzadkich okazów krzewów i drzew. Długie blond włosy straciły już swój blask i wyglądały jak siedem nieszczęść. Bezradnie opadały wzdłuż kruchych  ciał. Wielkie, brązowe i pozbawione niemalże życia oczy spoglądały na przeogromny otaczający ich ocean. Były całe brudne. Swoją krwią, krwią przyjaciół i czerwienią wspomnień, tak samo jak błotem. W swych dłoniach trzymały walki swej oręże. Ostrą do bólu dwustronną włócznię. Rzeczywiście dało je się odróżnić tylko dzięki dwóm rzeczom. Jedna z nich miała niebieski tatuaż w kształcie lilii na prawym ramieniu, a druga nie miała nic. Pani numer dwa była niezwykle zabawną dziewicą, a druga niezwykle opanowaną i spokojną damą. Uważnie patrzyły na jeden punkt w niebieskim lesie. Był to prawdopodobnie ogień. Mogła też być to tylko iluzja, lub żywy promień nadziei. Stawał się coraz większy i większy. Biło od niego coraz większe ciepło. Przyjazne, lecz... Coraz bardziej rozpędzało się w stronę pogodnej dziewczyny i przebiło jej serce. Ta wypluwając nienaruszoną czerwień upadła na kolana i zjechała w takiej pozycji do błękitnej otchłani.
Rozległ się krzyk jednej już żyjącej osoby. Właśnie wtedy pokazała własne łzy. Przezroczystą kroplę emocji, która spływała po jej twarzy wołając swoich towarzyszy. Spłynęło wtedy jeszcze więcej cieczy. Wrzask Lucy ogarniał całą wyspę. Krzyczała do swojej poległej siostry. Ukucnęła koło niej, utuliła i delikatnie położyła na piasku. Wiedziała że nie żyje. Jedyna osoba, która znała ją prawdziwą zginęła. Tuż obok niej, a ona nie mogła nic zrobić. Ogarnęła ją bezwładność, patrzyła na śmierć. Spoglądała prosto w jej oczy, po chwili jednak upadła wiedząc, że przegrała. Odpadła z gry, którą toczyła od początku. Została pokonana, przez samą siebie. Walczyła o rodzinę, wiedząc, iż nie potrwa to długo. Została więc sama, w myślach w świecie, bez poparcia i wsparcia... Lecz dalej gnała w przód, mając pewność, że skończy tak samo jak reszta. Zginie, a ktoś zetnie jej pysk. Cóż, taki jest ten świat = OKRUTNY.




Sorki, że taki  krótki. Po prostu nie chciałam upychać na silę. Myślę, że efekt zadowalający.   Powiedźcie jak wyszło komentarzu. Rozdział kiedy wena! To hejka!

wtorek, 10 czerwca 2014

Prolog

Uciekam, uciekam w noc, w tą chłodną i dżdżystą. Nie możesz mnie dostrzec. Zwiewam niczym wiatr, pojawiam się jak dźwięk. Krótka i ulotna - właśnie taka jest ta chwila. Jestem jak koszmar, wypełniający twój umysł złymi myślami. Mam duszę łagodną i pogodną, która powoduje najmilsze odczucia w twoim życiu,nie istnieje tylko w teorii. Możesz mnie poznać, doznać i zasmakować, przeżywać piękne doznania. Nie potrwa to jednak za długo, ponieważ zmienię się w obraz niczym z filmów gore. Ten najgorszy, najobrzydliwszy i smutny. Jak ta czerń, która pochłania wszystko, nie pozostanie po tobie nic, nie będzie nawet wspomnień. Znikniesz.
Uciekam, uciekam w noc, lecz nie sama. W tą chłodną i dżdżystą. Uciekam z życiem ze śmiercią, z moimi braćmi i siostrami, z matkami i ojcami. Oni mnie widzą, są tacy jak ja, pozbawieni. 
Ty też taki będziesz ulotny, chłodny, dżdżysty i szybki. Przepowiadający i pozbawiony, rozkojarzony i zagubiony. Tak samo jak łza w oceanie. Myśli, że nie może przyjaciół, ale w okół niej całe litry wody. Tysiące samotnych kropel - jedną z nich jesteś ty. Mały, ale tak ważny. Czy tak nie jest?